niedziela, 11 czerwca 2017

tak trudno

Słomiany zapał

Prokrastynacja 

Wygodnictwo 

Przyzwyczajenie


Pewnie wszystko naraz i jeszcze kilka innych podobnych czynników.

Nie umiem się zebrać. 

Od ostatniego wpisu wyjadłam wszystkie zapasy żarcia, którego powinnam unikać - czyli słodycze (bo na szczęście czipsów itp. raczej w moich szafkach się nie znajdzie), makarony, żółte sery, lody.

Po czym owe zapasy znów uzupełniłam i znów wykończyłam.

Może ja do tego źle podchodzę.

Może traktuje to moje wielkie kolejne odchudzanie jako wyzwanie (którym swoją drogą jest), a ja po prostu wyzwań się boję i przez to czuję napięcie, które rozładowuję jedzeniem....

Ale jak zmienić to nastawienie...

Moje życie nie jest złe, dlatego nie powinnam na nie narzekać, ale gdzieś tam czuję, że do pełni szczęścia/ satysfakcji potrzebuję szczuplejszej sylwetki. 
Bo czuję, że nie żyję pełnią życia. Ta "prawdziwa ja", która byłaby pewniejsza siebie, bardziej wygadana, bardziej otwarta, bardziej aktywna społecznie jest ukryta pod grubą warstwą tłuszczu.

Dodatkowo dochodzą problemy ze zdrowiem, które przecież same w sobie (teoretycznie) powinny mnie motywować - otóż od pewnego czasu mam podwyższone ciśnienie i tętno. Być może jest to skutkiem ubocznym przyjmowanych tabletek, ale przy takiej otyłości jak moja tak czy inaczej problemy z sercem są nieuniknione. 
Pobolewa mnie czasem kolano, mam problemy z zawiązaniem butów, ba z kupieniem butów. 
Problemy z hormonami i miesiączką przemilczę - ale to wszystko nie daje mi kopa do zmiany nawyków żywieniowych. 

Ten ból który zna każdy grubas - zakupy... przecież znalezienie czegoś ładnego, kobiecego w moim rozmiarze graniczy z cudem. Widzę, że w mniejszych rozmiarach dostępne są ubrania moich marzeń - no i co z tego... 

Ostatnio weszłam na stronę dla osób, które zdecydowały zostać dawcą szpiku. Chciałabym, naprawdę bardzo. Zaczęłam wypełniać formularz i już na samym początku okazało, że się moja waga i to co za nią idzie uniemożliwia mi to. 

Tak więc: chciałabym być spełniona i czuć satysfakcję ze swojego życia, być zdrowa, fajnie się ubierać oraz móc komuś pomóc - naprawdę bym chciała a mimo to nie umiem się zebrać i przestać żreć. 

Co jest ze mną nie tak?

1 komentarz:

  1. mam podobnie jak ty, doskonale Cię rozumien, kompulsywne jedzenie zmarnowało miwiele lat, wielu żeczy nie zrobiłam, wiele straciłam, nie wiedzialam długo, że to choroba, ja też zaczynam się odchudzać, podstawa to wypełnić czas, nie jak schudnę ale już, teraz zacząć działać, bo jutro jest zawsze za późno, powodzenia i serdecznie pozdrawiam <><

    OdpowiedzUsuń